Wspomnienia z rejsów
„Portowe noce” Stefan Workert
Jeszcze nie zniknęły zachodu
słońca krwawe zorze,
a już księżyc rozsrebrzył
łuską wschodu morze.
Na tle ścieżki świetlistej
co srebrem wymościł,
w cichym porcie rybackim
wśród kutrów zagościł.
Marszczy wodę w basenie
portu bryza w ciszy,
ciemne kutrów sylwetki
przytulone w niszy.
W tym morskim schronisku
przy nabrzeżu skulone,
na cumach się kołyszą
stojąc przytulone.
Słychać tylko plusk fali
co o burty pluska,
na wodzie się srebrzy
księżycowa łuska.
Czasem ciszę zagłuszy
skrzek mewy spłoszonej
najściem nocnego drapieżcy
z gniazda wypłoszonej.
Lub co pół godziny
dzwonem bita szklanka,
odmierza czas nocny
do świtu poranka.
Księżyc przewędrował
i zawisł w zenicie,
do zachodu się zniżył
by schować się skrycie.
Jeszcze blady tkwił chwilę
żeby zapaść się w końcu
i ustąpić miejsca
wschodzącemu słońcu.
Dziś usycham na lądzie,
lecz przyznam czasami,
tęsknię za tamtymi
portowymi nocami.
Jak tą sielankę zakończyć,
nad strofami się pocę,
takie to są w portach
romantyczne noce.
Napisane 19 października 2013 roku.