Klub Sportów Wodnych Ligi Morskiej i Rzecznej w Łodzi

Wspomnienia z rejsów

„Języka żeglarzy  c.d.”  Stefan Workert

Przyrzekłem poprzednio,
będę przekazywał,
jak się u żeglarzy
cokolwiek nazywa.
          A więc to ciąg dalszy
          jest żeglarskiej mowy,
          trzeba wiedzieć gdyby
          doszło do rozmowy.
Jakiejś pogadanki
z jakimś morskim wilkiem,
choćby nie na długo,
ot choćby na chwilkę.
           Grota się nie zrzuca,
           w tym tkwi taka rzecz,
           trzeba mówić krótko,
           po prostu grot precz.
Kura ma swą grzędę
w domowym kurniku,
a żeglarz ma koję
na dziobie w kubryku.
            Zwroty są na poczcie,
            dotyczą przesyłek,
            jachtem się halsuje,
            bodaj bez pomyłek.
Jeszcze jedno słowo
u żeglarzy bywa,
do pomostu się dobija,
a nie się dopływa.
             Cumy z brzegu na pachołku
             się nie zawiązuje,
             cumę tylko się obkłada
             kiedy się cumuje.
Na żeglarski żargon
można by się zżymać,
nie mów nigdy steruj prosto,
tylko kurs tak trzymać.
              Każdy żeglarz co po wódce
              zawrót głowy czuje,
              to nie powie ,że pijany,
              tylko , że dryfuje.
W knajpie swemu kompanowi
można stawiać piwo,
ale żagle też się stawia,
nie wciąga o dziwo.
               Bo po prawdzie jak w zwyczaju
               można wciągać gacie,
               jak żeglarze mówią z sobą,
               tego próbkę macie.
A języka żeglarskiego
tajemnica cała,
trzeba mówić po żeglarsku,
by nie wyjść na wała.

                                 Napisane 1 marca 2018 roku.

Back to Top